10 powodów dla których lubimy się bać

Gdy zza okien zaczyna zaglądać jesienna szaruga, kina rozszerzają swój repertuar o filmy grozy. Trend ten nie ominął i najmłodszego medium jakim jest internet. Na popularnych portalach z memami możemy natknąć się na budzące dreszcz przerażenia historie nawiedzonych domów, czy przybyszy z zaświatów. Na youtube znajdziesz Czytelniku wiele tzw. screamerów, z pozoru zwyczajnych filmów, z sielskim obrazkiem i nagle wyskakującą potworną twarzą. Popularność na całym świecie zdobył internetowy kanał SA Wardęgi, w udostępnionych tam filmach wciela się on m.in. w postacie z najgorszych koszmarów i straszy spacerujących nocą mieszkańców polskich miast.

Jak napisałem w artykule Fear on demand , strach stał się towarem, który doskonale sprzedaje się na bazarze jakim są współczesne media. Skąd tak duża popularność tego typu zjawisk? Dlaczego lubimy się bać ? Częściowej odpowiedzi na te pytania udziela
nam psycholog Mark Schaller. Badacz podaje aż 10 potencjalnych powodów, dla których z własnej woli angażujemy się w czynności, które niosą ze sobą niemiłe przeżycia:

  1. Doświadczenie silnych emocji przykrych (strach, smutek, złość) może pełnić rolę oczyszczenia z negatywnego napięcia. Jest to rodzaj swoistego katharsis, w trakcie którego nagromadzona energia, może zostać uwolniona np.: poprzez krzyk, łzy, uderzenie pięścią w stół.
  2. Ulga, która pojawia się po ustąpieniu źródeł emocji przykrej, może stanowić na tyle przyjemne doznanie, że człowiek będzie się angażował w sytuacje wywołujące napięcie, tylko po to by doznać tego niezwykłego uczucia ulgi. Drażnienie bolącego zęba jest tego doskonałym przykładem.
  3. To, że zobaczymy na ekranie tragedię innych ludzi, sprawi, co prawda, że przeżyjemy przykre emocje, ale jednocześnie, dostarczy nam przyjemnego poczucia, że to nie my znaleźliśmy się w opresji i wzmocni nasze poczucie bezpieczeństwa.
  4. Scena z horroru lub oglądanie relacji z miejsca jakiegoś kataklizmu może pełnić rolę „szczepionki” przed podobnymi,silniejszymi przeżyciami w przyszłości. Uodparniamy się na to, co może się zdarzyć.
  5. Ludzie „fundują” sobie negatywne doznania, by zerwać ze światem pozytywnych iluzji, który sami wykreowali. W świecie iluzji nie ma miejsca na ból, rozpacz, grozę. Ucieczka w ich objęcia to ucieczka do realności. Życie bowiem jest różnorodne: czasem świeci słońce, czasem pada deszcz.
  6. Doświadczanie od czasu do czasu emocji przykrych może spowodować, że w innych sytuacjach będziemy jeszcze lepiej niż dotychczas oceniać sytuacje i obiekty pozytywne. Nauczymy się bardziej doceniać to, co mamy.
  7. Jeśli człowiek wierzy, że w życiu istnieje równowaga zdarzeń pozytywnych i negatywnych, to wystawiając się z własnej woli na działanie tych drugich, może zwiększać swoje subiektywne prawdopodobieństwo, że od tej pory dla równowagi przytrafiać mu się będą same dobre rzeczy.
  8. Niekiedy działa też silna norma kulturowa, która mówi, że przeżywanie tylko emocji przyjemnych jest fałszywe: „Jeśli jesteś szczery, czasami musisz czuć się źle, powinieneś od czasu do czasu cierpieć, bać się, smucić”. W Polsce ta norma działa bardzo wyraźnie.
  9. Doświadczanie i poszukiwanie emocji przykrych może być ucieczką od samoświadomości: ciągłego skupiania się na własnych problemach i troskach.
  10. Silne przeżycie może uzmysłowić człowiekowi, że „żyje naprawdę” i pozwolić na ucieczkę od nudy i banalności codziennego życia.

Należy pamiętać, że powyższe wyliczenie to w większości hipotezy. Z pewnością nie tłumaczą wszystkich motywów sięgania po doznania gwarantujące dreszcz emocji (pomijają na przykład aspekt neurobiologii i różnic indywidualnych).
Kolejny artykuł z tego cyklu już za tydzień, a opowiem w nim o archetypach i prehistorii zjawisk, którymi jesteśmy straszeni współcześnie (będzie też coś o Eboli).

ŹRÓDŁA:
Schaller, M. (1993). Feeling bad to feel good: Comments and observations. Basic and Applied Social Psychology, 14, 285-294

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.