Gdy bezradność puka do drzwi

 by Ali InayBezradność to przedziwne uczucie. Pojawia się w sprawach błahych jak i tych, od których uzależniamy nasze szczęście. Często słyszę od ludzi, że są bezradni wobec kogoś lub czegoś. Zdarza się też, że ktoś się do bezradności nie przyznaje, próbuje ją ukryć przed innymi, także przed samym sobą. Czy z bezradnością powinno się walczyć?

Czym właściwie jest ? Uczuciem, stanem, a może spróbować ją opisać w kategoriach zachowania. Jakich słów, możemy użyć by lepiej ją rozumieć: brak poczucia wpływu, bezsilność, sytuacje, gdy coś jest niezależne od nas, zbyt trudne, poza kontrolą, niezmienne mimo podejmowanych wysiłków. To zapewne kilka z długiej listy bliskoznacznych określeń. Wiele dziedzin sportu konfrontuje człowieka z jego własnymi limitami. Ludzie pokonują siły natury, zmagają się z silnym wiatrem, falami, niedostępnymi szczytami górskimi i tam stają twarzą w twarz ze zjawiskami, które przewyższają ich możliwości. Nie musimy jednak wybierać się aż tak daleko.

Gdy piszę te słowa, w Polsce chwycił mróz , obficie spadł śnieg, który spowodował, że duże miasto znów stoi w korku. Zima jest takim wydarzeniem, które każe nam trochę zwolnić, musimy ostrożniej stawiać kroki, cieplej się ubrać, zredukować prędkość samochodu. Niezależnie od tego, czy tę porę roku lubimy, czy nie (ja zaliczam się do tych pierwszych), zostajemy skonfrontowani z pewnymi ograniczeniami. Musimy się dostosować. Niedawno natknąłem się na wypowiedź pracownika społecznego, streetworkera, który zimą pomaga bezdomnym. Jego zadaniem jest ostrzegać przed zamarznięciem, wskazuje też noclegownie i schroniska, gdzie zimą można bezpiecznie spędzić noc. Człowiek ten przyznał, że wraz ze swoimi współpracownikami, niekiedy jest bezradny wobec decyzji osoby bezdomnej, o pozostaniu w miejscu, gdzie została znaleziona (opuszczony garaż, działka, pustostan). Być może, gdy czytamy takie słowa oburzamy się, myśląc, że osoby bezdomne nie chcą pomocy, a później dochodzi do tragedii. Z drugiej strony, przeceniamy nasz wpływ na drugiego człowieka. Bo poza pokazywaniem korzyści, stosowaniem nakazów i zakazów, często właśnie jesteśmy bezradni. Bardzo łatwo jest przekroczyć granicę pomiędzy zachęcaniem kogoś, oddawaniem mu możliwości podjęcia wyboru, a przemocą, zadecydowaniem za drugiego człowieka, bo wydaje nam się, że wiemy, co będzie dla niego lepsze.

Zauważmy też, że bezradność to często zmienny czynnik. Z pomocą nauki i techniki, ludzkość zuchwale przesuwa granicę niedostępności. Przewidujemy coraz więcej chorób, ratujemy wydawałoby się beznadziejne przypadki, docieramy do innych planet, a nawet lądujemy na komecie. Wcześniej, czy później, przychodzi nam jednak zapłacić cenę jaką w tym festiwalu odkryć, jest właśnie bezradność. Samolot przepada bez śladu, mimo, że jest śledzony przez dziesiątki urządzeń, człowiek traci życie, mimo natychmiastowej interwencji lekarzy, coś, czego bardzo pragniemy i robimy tak, jak najlepiej się da, nie dzieje się; efektu naszej pracy nie widać. Trudno się z tym pogodzić. Nic dziwnego, że wiele porad na radzenie sobie z bezsilnością , oczywiście wyrażonych na poziomie bardzo ogólnym, brzmi: zaakceptuj, przyjmij to, co lata niosą, pogódź się itd.. Bywa to skuteczne, ale nie jest łatwe. Wciąż niejasna jest bowiem granica między tym co da się zmienić, a tym, co nie zależy od nas. Decyzję o tym, wobec czego mamy wykazać się pokorą, w znakomitej większości przypadków podejmujemy sami.

To jak tłumaczymy sobie, czy coś zależy od nas, czy pozostaje kwestią losu (jest zależne od Boga) nauki społeczne nazywają umiejscowieniem kontroli. W dużym uproszczeniu; różnimy się między sobą tym, czy większość spotykających nas wydarzeń w życiu tłumaczymy, jako sekwencje wyborów, na które mamy wpływ, czy jako niezależne od nas zdarzenia. Zarówno jedna jak i druga postawa może pełnić rolę obronną naszej samooceny i niesie ze sobą pewne ryzyko. Pracownik, który ma wewnętrzne poczucie wpływu, wie, że to od jego wysiłku i ciężkiej pracy zależny będzie sukces projektu nad którym pracuje, może jednak nie doceniać czynników zewnętrznych i frustrować się, gdy pojawiają się niezależne od niego przeszkody ( istnieje też ryzyko, że przypłaci to zdrowiem; najczęściej chorobami układu krążenia).

Powracając do świata sportów wyczynowych i przenosząc jego doświadczenia na wyzwania dnia codziennego, by Paula Vermeulenmożemy stwierdzić, że gdy przyglądamy się naszej bezradności, rzeczom większym i silniejszym od nas samych, dotykamy jakiejś prawdy. Na chwilę zostaje przed nami ujawnione, do czego jesteśmy zdolni, a o czym możemy jedynie marzyć. Może za kilka lat niektórym marzeniom i prawom rzucimy wyzwania. Wśród nich, pozostaną jednak i takie, przed którym musimy pochylić czoła.
Jeśli ten artykuł , skłonił Cię Czytelniku do rozważań na temat własnych limitów, wykonaj proste zadanie, które pozwoli Ci poprzyglądać się sobie w tym temacie. Kartkę papieru podziel na dwie równe części. Po jednej ze stron zrób listę rzeczy, na które wydaje Ci się, masz wpływ, a w drugiej części wynotuj te, które pozostają poza Twoim działaniem. Porównaj obie listy, może coś znajduje się po niewłaściwej stronie. To często bardzo odkrywcze porównanie.

Jeden komentarz w: "Gdy bezradność puka do drzwi"

  • Bezradność to rzeczywiście coś, co nam towarzyszy na co dzień . Bezradność ludzka może przerodzić się w bezsilność, depresję. Nie zawsze pewne sytuacje życiowe są dla nas zrozumiałe i najtrudniejszą rzeczą jest zaakceptowanie tych sytuacji, co w danym momencie jest najrozsądniejsze. Czasami nasza mądrość życiowa podpowiada nam piękne słowa „Panie daj mi pogodę ducha, żebym pogodziła się z tym czego zmienić nie mogę zmieniła to co zmienić mogę oraz mądrość, abym odróżniła jedno od drugiego” i jest nam lżej na sercu…

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.